Rewa

Kilka lat temu, z finansowym wsparciem unijnego programu „Pierścień Marin Zatoki Gdańskiej”, powstał pomost cumowniczy w Rewie.

Spośród sporej liczby małych pomostów zbudowanych na Zatoce Puckiej i Gdańskiej  w ramach tego programu (ja doliczyłem się siedmiu), Rewski jest chyba najciekawiej położony i najlepiej wykorzystany żeglarsko. Funkcjonuje tu szkółka żeglarska, na brzegu widziałem 10 łodzi klasy Puck (podobna do Omegi, ale lepiej dostosowana do żeglugi na morskich wodach osłoniętych), oraz kręcących się przy nich młodych żeglarzy. Na bojach wokół kei stacjonuje spora flotylla żaglówek i motorówek. Trwało manewrowe szkolenie na stopień sternika motorowodnego, a instruktorowi nie przeszkadzałem przy kei. To jest żywa przystań, brawa dla władz lokalnych (takie sprawy nie dzieją się same z siebie)!


Pomost jest wyposażony w knagi (co nie jest regułą wśród kei „Pierścienia”), do cumowania można też wykorzystać pale konstrukcyjne.  Na końcu kei przeznaczonej do cumowanie głębokość wynosi około    2 m,  od połowy jej długości szybko spada poniżej 1,5 m. Podejście od strony morza spokojne, bez przeszkód. Należy jednak uważać z manewrami z cyrkulacją pod północny czy wschodni wiatr, czyli od strony brzegu – na kotwicowisku szybko robi się płytko.  A kamienie u nasady pomostu nie zachęcają do zawarcia bliższej znajomości…

Stałem tam przy wschodnim wietrze w porywach do  5˚B – zupełnie bezpiecznie, pod warunkiem, że od zawietrznej strony kei.  Przy wschodnich i zachodnich wiatrach, oraz oczywiście południowych (od lądu) - fale nie mają gdzie się rozpędzić.

Po documowaniu
U nasady pomostu ulokowana jest smażalnia ryb – to, czego spróbowałem, jakościowo było mocno powyżej „średniej turystycznej”.  Polecam, zwłaszcza że przez okno można pilnować jachtu.  Wzdłuż nadmorskiej ulicy, w zasięgu krótkiego spaceru z łódki, jest sporo ciekawych pensjonatów i mocno klimatycznych lokali.  Polecam jeszcze bardziej na wieczorek barowy. Ale kluczową atrakcją jest półwysep (cypel) Rewski. To niesamowite miejsce. Około półtora kilometra piaszczystego pasa, który zaczyna się szeroko, ale w miarę spaceru zwęża stopniowo do kilkunastu,  kilku a na koniec poniżej metra szerokości – by ostatecznie zamknąć się skrawkiem żwiru, jak piaszczysty cypel na jeziorze.  A smaku temu tworowi natury dodają stada kite-surferów, dla których to miejsce jest idealne pod względem wiatrów i warunków do startu i lądowania. Śmigają po wodzie do późnego wieczora.

Jeśli jeszcze nie cumowaliście w Rewie, a Wasz jacht ma zanurzenie do 1,5 metra lub jest wersją mieczową, czy też balastowo – mieczową – naprawdę warto odwiedzić tą przystań.

Trochę historii
Miejsce jest bardzo historyczne. W tej zatoce, wykorzystując osłonę cypli Rewskiego i Rzucewskiego, w dawnych latach bazowała spora flota statków żaglowych i żaglowo-parowych. Uprawiały one żeglugę przybrzeżną, przewożąc materiały budowlane, piasek i siano na Hel, ryby i produkty rolne do Gdańska, itp. Największe jednostki wyprawiały się nawet do Skandynawii czy Niemiec. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, gdy nikt jeszcze nie słyszał o budowie portów we Władysławowie i Gdyni, czy powstaniu polskich linii żeglugowych – około 30 jednostek z Rewy podniosło polską banderę, jako pierwsza flota handlowa odrodzonej Rzeczpospolitej. To, że dowodzili nimi twardzi Kaszubi, jest chyba oczywiste.  Niestety, II wojna światowa i nowy ustrój po 1945 roku przecięły te armatorskie tradycje.


Grzegorz Czarnecki (lipiec-sierpień 2017)

Pomost cumowniczy - widok z tarasu smażalni ryb, na horyzoncie Kuźnica i Jastarnia - fot. Grzegorz Czarnecki 


Jachty klasy „puck” w Rewie, oraz s/y „Aries II” przy pomoście w Rewie - fot. Grzegorz Czarnecki


S/y „Aries II” przy kei – od zawietrznej
- fot. Grzegorz Czarnecki

Odpowiedzi

Dodaj nową odpowiedź