Znowu sprawa Kładki - wywiad z Romanem Paszke

Gazeta Wyborcza - Trójmiasto znowu o kładce przez Motławę. Wywiad z kolejnym znanym żeglarzem, Romanem Paszke, który wg GW popiera budowę.

Komentarz redakcji zalewwislany: Wymieniony w cytowanym niżej tekście Gazety Wyborczej znany żeglarz i ambasador morski Gdańska - Mateusz Kusznierewicz jednoznacznie stwierdził, iż nie wypowiedział się nigdy za budową kładki a jedynie za wybraniem najlepszego rozwiązania po przeprowadzeniu rzetelnych konsultacji ze środowiskiem żeglarskim i sprawdzeniu alternatywnych rozwiązań (np. prom).

Poprzedni tekst o kładce z rzekomym poparciem dla budowy Mateusza Kusznierewicza tutaj
Wypowiedź Mateusza przeczytać tutaj


Artykuł z Gazety Wyborczej - Trójmiasto z 25 listopada 2009
Roman Paszke przekonuje do kładki na Ołowiankę

W bój o kładkę na Ołowiankę włącza się kolejne znane nazwisko. Po Mateuszu Kusznierewiczu [portal zalewwislany: to nieprawda] po stronie zwolenników mostku stanął Roman Paszke, który w środę pojawił się w Gdańsku na konferencji prasowej.

Znany żeglarz nie ma wątpliwości, że kładka stanie się atrakcją turystyczną i nie zagrozi ruchowi wodnemu. - Czas jej otwierania to ok. 3 do 5 minut. Wszędzie na świecie takie kładki przyciągają turystów, tylko nie u nas - dziwi się Roman Paszke. - Poza tym kładka usprawni komunikację z rozwijającymi się rejonami miasta.

Najzagorzalszy zwolennik kładki, dyrektor Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance Roman Perucki przekonuje, że większość środowiska żeglarskiego jest przychylna temu pomysłowi. A jedynym nieprzejednanym pozostaje Jerzy Latała, szef Żeglugi Gdańskiej, której duże statki turystyczne (tzw. biała flota) cumują u nabrzeża Motławy. Roman Paszke w tym upatruje głównej osi konfliktu. - Należy sobie zadać pytanie, czemu w ogóle biała flota zawłaszczyła sobie tę część miasta, która historycznie powinna być zarezerwowana dla starych jachtów i kutrów. Tak jest na całym świecie, a u nas od lat obowiązuje zakaz cumowania dla takich jednostek - mówi Paszke.

Kładka doczekała się już studium wykonalności. Niebawem zostanie ogłoszony konkurs na projekt architektoniczny Pierwsi gdańszczanie na Ołowiankę mają się dostać na skróty w 2011 r. Wciąż nie ma jednak odpowiedzi na pytanie - W jakim systemie będzie się ona otwierać? Czy w formie mostu zwodzonego, rozsuwanego, obrotowego, a może dwuczęściowego otwierającego się w stronę brzegów. To wszystko wyjaśni się po rozstrzygnięciu konkursu. Nie jest także jasne, jaki byłby cykl pracy kładki. Rozważą np., jak podpowiada Akademia Marynarki Wojennej, by była ona otwierana w ciągu godziny na 20 minut. Tyle samo czasu korzystaliby z niej piesi, a kolejne 20 minut pochłaniałoby składanie i rozkładanie. Wszystko ma zostać ustalone w praktyce.

Szacowany koszt budowy to 12 mln zł. 60 proc. tej sumy ma pokryć Elektrociepłownia Wybrzeże, resztę wyłoży miasto oraz marszałek województwa pomorskiego.
Gazeta Wyborcza Trójmiasto – 25 listopada 2009

Komentarz Mikołaja Chrzana, zastępcy redaktora naczelnego trójmiejskiego dodatku Gazety Wyborczej
Znany żeglarz Roman Paszke przekonuje: kładkę nad Motławą - budować, protestującą białą flotę - wyrzucić.

Każdy ma prawo zabierać głos w sprawie publicznych inwestycji. Jednak wykorzystanie przez Filharmonię Bałtycką, głównego inicjatora budowy kładki, wizerunku akurat tego żeglarza, mniej wygląda na rzeczywiste poparcie środowiska żeglarskiego, a bardziej na propagandową zagrywkę.

Paszke to regatowiec, bijący rekordy (lub czasem tylko zapowiadający ich bicie) na superszybkich jachtach, przemierzających morza i oceany. Bez dwóch słów, nie jest to reprezentant przeciętnych użytkowników gdańskiej mariny.

Póki zasady otwierania kładki nie są jasne, trudno mówić o tym, czy będzie to obiekt neutralny dla wodniaków, czy nie zaszkodzi gdańskiej marinie. Niezrozumiały jest także postulat usunięcia z Motławy "białej floty". Miejsca jest tutaj całe mnóstwo (choćby wzdłuż Długiego Pobrzeża, czy wokół północnego cypla Wyspy Spichrzów). Jednak to fatalny stan nabrzeży, a nie statki białej floty, uniemożliwiają tu cumowanie "starych jachtów i kutrów", o których mówi Paszke.

Jeśli mamy rozmawiać o kładce na serio, niech Filharmonia przedstawi głosy szefów gdańskich klubów żeglarskich. Bo kiedy za kilka lat znani żeglarze będą bić na morzach kolejne rekordy, to z przeszkodą na drodze do domu zmagać się będą gdańscy wodniacy.

Komentarz portalu zalewwislany.pl
Sprawa kładki wpisuje się w nieszczęsny i niekończący się ciąg zdarzeń związanych z inwestycjami na wodzie i nad wodą w rejonie Gdańska i Pomorskiego Szlaku Żeglarskiego. Kolejne inwestycje podejmowane są bez uzgodnienia z żeglarzami (modernizacja Mariny Gdynia) lub wbrew tym uzgodnieniom (rozbudowa przystani HOW w Elblągu - nowe nabrzeże nie ma przyłączy elektrycznych ani wody, czy źle usytuowany slip na przystani w Tczewie który uniemożliwia... slipowanie). Czasem wręcz całkowicie odwrotnie do zapewnień i uzgodnień (rozbiórka mostu przy śluzie Przegalina i budowa kolejnego mostu stałego zamiast deklarowanego obrotowego). 

Niektóre projekty zmieniono w trakcie realizacji, część powstała wręcz niezgodnie z obowiązującym prawem (most zwodzony w Drewnicy skośnie do osi rzeki co utrudnia żeglugę; most nie spełnia też parametrów wymaganych prawem dla tej klasy drogi wodnej).

Ale Drewnica to drobnostka, skoro na Nogacie dopuszczono do budowy "tymczasowego" (na czas remontu krajowej "7") mostu na Nogacie, który jest za niski, nie spełnia żadnych norm i zablokował całkowicie żeglugę profesjonalną! "Tymczasowy" most miał być rozebrany ale teraz mówi się już tylko o jego "podniesieniu"...

Czasami projekty są w oczywisty sposób nonsensowne. Na przykład "Pierścień Marin i Pomostów Zatoki Puckiej". Większość pomostów, reklamowanych jako "jachtowe" postawiono na wodzie o głębokości 40-50 cm. Pomosty nie mają przeważnie urządzeń cumowniczych! Ale twórcy owego Pierścienia dostali za to kilka nagród! Inny ciekawy przykład to pomysł na mosty zwodzone w Elblągu. Za nimi i przed nimi są inne mosty stałe, przy których i tak trzeba położyć maszt. A przecież, całkiem niedaleko, budując tylko jeden taki most i podwyższając linie wysokiego napięcia - na Kanale Jagiellońskim, można utworzyć alternatywny dla rzeki Elbląg szlak wodny na Zalew Wiślany. Tak, wiem, Kanału Jagiellońskiego nie widać z Bulwaru Zygmunta Augusta.

Oczywiście, łatwo jest krytykować czyjeś działania, jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że z inwestycjami na wodzie od Zatoki Gdańskiej po Zalew Wiślany jest coś nie tak, jest po prostu źle. Wybrani do robót wykonawcy często nie mają doświadczenia w podobnych pracach. W kilku przypadkach firmy dziwnym trafem upadły po zakończeniu budowy i nie miał kto wykonać często olbrzymich napraw w ramach gwarancji. Konsultacje ze środowiskiem żeglarskim nie są rzetelne. Słuszne wnioski i sugestie wodniaków nie są brane pod uwagę. Ba, czasem nie bierze się pod uwagę głosów specjalistów branży hydrotechnicznej, którzy wskazują na konkretne wady projektów! Zresztą, po co konsultacje, skoro wszystkie gdańskie kluby zgodnie twierdzą, iż są przeciwne budowie tytułowej kładki przez Motławę, a przedstawiciel miasta twierdzi w wywiadzie z Gazetą że w zasadzie całe środowisko żeglarskie projekt popiera!

Kolejne milionowe inwestycje realizowane są w sposób, który uniemożliwia korzystanie w pełni z powstającej infrastruktury. Konieczne są remonty i modernizacje w nowo budowanych obiektach. Tymczasem w grę wchodzą miliony złotych, często z dotacji unijnych. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niektóre inwestycje są tylko po to by skorzystać z unijnych dotacji. Powstają "na czas", byle prędzej, bo inaczej dotacja przepadnie.

Nic więc dziwnego że takie działania wzbudzają rozgoryczenie i nerwowość środowiska żeglarskiego w kontekście chociażby kładki na Motławie. Oby to wszystko nie było groźnym memento przed wchodzącym wkrótce w stadium realizacji projektem Pętla Żuławska!!!

Odpowiedzi

Dodaj nową odpowiedź