Kanał Zatoka-Zalew dopiero w 2017 roku

Budowa kanału przez Mierzeję Wiślaną nie rozpocznie się ani w tej, ani w przyszłej kadencji Sejmu. Nowy termin: 2017 rok.
Wiceminister infrastruktury odpowiedzialna za sprawy morskie, Anna Wypych-Namiotko przyznała w oficjalnym piśmie do dyrektora elbląskiego portu, że rząd zamierza zaktualizować uchwałę o budowie kanału przez Mierzeję Wiślaną i zapisać w niej rozpoczęcie budowy dopiero w 2017 roku. W praktyce ta decyzja oznacza wyrok śmierci dla inwestycji, gdyż ze wspierania tego projektu wycofują się kolejni strategiczni partnerzy.

Zdaniem wiceminister infrastruktury, przesunięcie terminów jest niezbędne, gdyż poprzednicy przyjęli nierealny grafik. - Konieczne są dodatkowe badania wpływu inwestycji na środowisko - tłumaczy Anna Wypych-Namiotko.

Jednak politycy Platformy Obywatelskiej nie pozostawiają złudzeń: to tylko odwlekanie decyzji o rezygnacji z budowy, w którą i tak już nikt nie wierzy. Rozstrzygnięcie ma więc spaść na następców, a rezygnacja z kanału ma nastąpić samoistnie, gdy do tego projektu wszyscy już stracą cierpliwość.

Zgodnie z założeniami przyjętymi w studium wykonalności kanału, opłacalność inwestycji była możliwa wyłącznie dzięki zaangażowaniu partnerów z Ukrainy i Białorusi, których przeładunki w elbląskim porcie miały stanowić aż 2,5 miliona ton.

- Bez tych inwestycji kanał nie będzie opłacalny, gdyż sam Elbląg czy Warmia i Mazury nie wygenerują dostatecznej masy ładunkowej - uważa dyrektor Portu Elbląg, Julian Kołtoński.

Tymczasem odwlekanie budowy sprawi, że wcześniejsze deklaracje trzeba zrewidować. Nikt nie będzie czekać osiem lat na możliwość zainwestowania w małym Elblągu, skoro można skorzystać z oferty już funkcjonujących portów w Gdyni lub Kłajpedzie - przyznają nieoficjalnie Ukraińcy.

Ze współpracy z elbląskim portem wycofali się niedawno Białorusini, którzy otrzymali możliwość utworzenia Białoruskiego Centrum Towarowo-Logistycznego w gdańskim porcie. Wszystko to sprawia, że konieczna będzie aktualizacja studium wykonalności dla kanału i wpisanie do nowego dokumentu bardziej realistycznego poziomu przeładunków - rzędu miliona ton rocznie. To jednak za mało, by uznać budowę kanału za opłacalną.

Kuba Łoginow

Odpowiedzi

Dodaj nową odpowiedź